- Za naszych czasów młodzież inaczej się zachowywała.
- Za moich to dopiero była przyjaźń, a nie takie barachło.
- A pamiętasz jak za naszych wszyscy mieli pracę?
- U mnie to krowy były fioletowe.
- E tam, u nas na wsi to ser z drzew zwisał.
- Przyznasz, że za naszych czasów to dopiero imprezy były.
- ??
I łażą ostatnio za mną brzęczyki. Brzęczyki, które zresztą bardzo lubię i cenię, ale od kiedy to ja na łożu śmierci leżę i wyliczam co mi strzyka?
Zresztą, co oznacza: za naszych czasów? A te czasy to czyje są? Ja za moich czasów to do podstawówek podskakiwałam, starałam się, aby mnie z gimnazjum wyrzucili, przeżyłam liceum, pomyliłam kierunki studiów i pracuję. Nie widzę tu nigdzie grubej, czerwonej linii.
Zmiany są naturalną koleją rzeczy i oczywiście, że rozpamiętujemy najpiękniejsze chwile naszego życia, ale chwileczkę!
Poczucie straty to może zacząć obowiązywać w trakcie dnia sądu ostatecznego, a ciągłe powtarzanie jak to kiedyś było jest preludium porażki, stagnacji i przegranej w walce z przewidywalnością życia.
Żyjemy tu: teraz, kiedyś i później.
- Chyba czas najwyższy pojechać tam gdzie chciałeś, a nie czekać na nagły przypływ gotówki?
- Może należy wstać w końcu z łóżka, wyjść sprzed monitora i zwyczajnie umówić się ze znajomymi na piwo, nie powtarzając ciągle, że jest się zmęczonym i zajętym?
Jeżeli nie, to za Twoich czasów rękę dam sobie uciąć, że było lepiej.
Za moich natomiast, w sumie nie wiem... zobaczymy co się wydarzy!
Brzęczyki więc moje najdroższe, na stwierdzenie dawno już takiej imprezy nie było, mówię z całą stanowczością, że była, tylko Wy za granicą ŁDZ wtedy wylądowaliście. Prawda, Szafciu?
0 komentarze: