Wyjdziesz za mnie...


- Wyjdziesz za mnie?

Sroga cisza wypełniła każdy zakątek łódzkiej restauracji. Wryło mnie. Chciałam znaleźć bardziej pseudointelektualne określenie na mój ówczesny stań świadomości, ale zwyczajnie mnie wryło. 15 sekund ciszy - wieczność. Buzia otwarta niczym u wieloryba połykającego Geppeto. Zapomniałam zamknąć. Wpadła mucha. Skinęłam głową.

Salwa braw! Kelnerzy, klienci, kucharze, myślę, że nawet szczury klaskały!

Mężczyźni. Faceci. Samce Alfa. 
Gdzie oni wszyscy się podziali?

W przeciągu dwóch ostatnich lat dostałam 6 podobnych propozycji, nie wspominając już o próbach definicji seksu jako synergii dusz. Głupia! Na swoje usprawiedliwienie powiem, że wybierałam dokładnie. Starannie, precyzyjnie przyglądałam się każdemu delikwentowi i choć cień uczuć w jego oczach oznaczał automatyczną dyskwalifikację. 

Typ: CoNocInnaPanna

To nie działa! Żadna forma prewencji nie działa!

- Tylko pamiętaj, nie zakochuj się we mnie przypadkiem.
- Porąbało Cię? Nie zamierzam! To tylko seks.

Czary mary i pojawiają się kwiaty, prezenty, serenady pod oknem, a w najgorszym wypadku czerwone pudełeczka. Nienawidzę ich. Boję się ich. Przez nie mam wstręt do koloru czerwonego.

Jestem zdeklarowanym singlem. Uwielbiam swoją rzeczywistość. Specyfika związku wzbudza u mnie odruch wymiotny. To moje mieszkanie, moje kubki, mój kurz, jestem swoja nie twoja, a za rękę ostatni raz prowadzali mnie do żłobka!

Nie jestem modelką. Kobiecość kiedyś mijała mnie na ulicy, ale nie wzbudziłam jej zainteresowania. Nienawidzę szpilek, makijażu, zakupów, dziwnych mazi na moich paznokciach i tych klejących się cudów do ciała. O tym już jednak pisałam. --> tu, tu pisałam <klik>! Bekam i nie udaję, że moje bąki pachną fiołkami. Nie gotuję, choć lubię, gdyż schodząc do sklepu zawsze mam idealnie odliczoną kwotę na papierosy i Sommersby (o! tyle przynajmniej we mnie kobiety). Nie lubię piwa, wolę wódkę. 

Towarami luksusowymi w moim mieszkaniu są wszystkie niedostępne na pobliskiej stacji benzynowej (czyt. papier toaletowy i jedzenie dla psa). Bluźnię jak szewc i całe życie najchętniej spędziłabym w dresach, podróżując niczym dawni włóczykije. Jedyną moją zaletą jest chyba fakt, że zwyczajnie lubię sex.
.

Kto, do cholery, przy zdrowych zmysłach mógłby kiedykolwiek pomyśleć, że jestem materiałem na żonę?

Gdzie ci mężczyźni, którzy nie chcą zobowiązań? Gdzie ci faceci, którzy mają na wszystko wyrąbane? Zniewieścieli... Przejęli część kobiecych emocji... Przecież jeszcze 5 lat temu, gdybym powiedziała takiemu osobnikowi o empatii, to by mnie wyśmiał, a teraz wszyscy rozumieją i wczuwają się w twoją sytuację. Po cholerę się pytam? I czują! Cudownie... Przynoszą, zanoszą, robią obiadki, zakupy, mają tacierzyńskie. Dość!

Zaklinam Was, niech powróci zarost, nie taki wypielęgnowany, tylko prawdziwy boMamWdupie. Błagam, niech wróci przynieś mi piwo, gdzie jest obiad, kochana chyba się zagalopowałaś, nie ta to inna, to tylko sex. Neandertalczycy, chamy, gbury, nie opuszczajcie nas!

Oklaski powoli cichły.
Szybki przegląd. Pierścionek już na palcu. Szok.  Ile my się znamy? Kurwa, przecież ja zwyczajnie nie miałam z kim iść dzisiaj na lunch.

- Kochanie, wyjdźmy na zewnątrz. Muszę zapalić.

Wybuchu agresji nie dało się pohamować. Taksówka. Dom. Telefon. Wódka. I znów moje życie było przecudowną anegdotą przez dwa miesiące.

0 komentarze: