Jesień jest o niczym.


A jednak wszystko może zacząć się od telefonu.


- Co jutro robisz? - czat wydał z siebie drażniący dźwięk
- Nic. - Przekalkulowałam. Jutrzejsze nic zajmie mi prawie cały dzień, ale nic jest wiele i nie ma jak tego wytłumaczyć.
- Świetnie. Słuchaj mam plan.
- Jutro nic nie robię, więc nigdzie też nie idę.
- ??
- Chcę odpocząć.
- Będzie piątek.
- Pierwowzór weekendów leżał chyba gdzieś w wypoczynku.

Telefon.
- Coś się stało?
- Nie.
- To czemu jesteś zła?
- Nie jestem.
- To czemu nie chcesz..
- Przecież tłumaczyłam!
- A jednak jesteś zła.
- Nie.
- Powiedz o co chodzi.
- O nic!
- To czemu krzyczysz?
- Nie krzyczę!
- Nie chcesz mówić, to nie mów, ale nie wyżywaj się na mnie.
- (?!)

I po raz pierwszy wiem, że jestem zdenerwowana na nic. Nic się nie stało. W dodatku zostałam wyprowadzona z równowagi przez telefon(?!). Człowiek ma zamiar wyspać się w weekend, przygotować na nadchodzący tydzień, tudzież dopada go zwykłe niechciejstwo, a zostaje posądzony co najmniej o wiedzę z zakresu gradmeteorytówzabijenaswsobotęo13.09.

Zawsze zastanawiało mnie dlaczego ludzi tak bardzo irytują owe nijakie rozmowy. W dniu dzisiejszym odpowiedzi nie odnalazłam.

Sezon wczesnojesiennej pseudodepesji uważam za otwarty. Zaczynają się wyrwane z kontekstu rozmowy, trudności w skupieniu uwagi i ahania. Krążą one wokół: mam katar, jestem przeziębiony, ale zimno, pada, grzeją już. Flegmatycznie i bez_sensu (jak rzecze Inka) spędzamy czas na tęsknocie za wakacjami. Chociaż na głowię bije ją  boże,dopiero16.00ijestjużciemno. 

Szczere zdziwienie osobnika po wypowiedzeniu tej frazy zawsze mnie zastanawiało. Widać po przeżyciu nawet czterdziestu zim nie można..A zresztą. Już nic.

W oczekiwaniu na śnieg :P

0 komentarze: