Łódź Pazury


 Trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, pomyślałam dzisiaj "rano" planując todo list. I tak po wygrzebaniu się z łóżka zniosłam moje żółte cudo z pierwszego piętra.

Pogoda krzyczała do mnie: "Miałaś rację!" Idylla trwała jednak tylko do pierwszego skrzyżowania.

Łódź od dłuższego czasu stara się być przyjazna rowerzystom. Nie mam zamiar oceniać czy im wychodzi czy nie. Mam kilka ścieżek rowerowych, na światłach nie muszę zsiadać, a "parkowanie" przestało być uciążliwe. Jestem prawie na tak. :)

Pół miasta przejechane na rowerze. Łódź w godzinach szczytu jest najzwyczajniej straszna dla rowerzystów. I ku mojemu zaskoczeniu to nie kierowcy sprawiają, że podróż jest katorgą, a piesi...

Brakiem kultury bije od nich na odległość.

"Babcia", która żwawym krokiem właśnie dosłownie wyskoczyła z autobusu (jak to zresztą te nasze łódzkie babcie mają w zwyczaju, kiedy  nie polują na wolne miejsce) spojrzawszy na mnie wzrokiem mordercy oświadczyła, że mogłabym zejść z roweru, na ścieżce rowerowej (!!!), bo stwarzam zagrożenie.

Pałętający się łodzianie po Piotrkowskiej, nieusystematyzowany ruch na placu w Manufakturze, nadają nowego znaczenia miejskiej dżungli. Lawiruje biedny rowerzysta pomiędzy nimi wszystkimi, niczym między kobrami, a próba użycia dzwonka, powoduje poznanie całej gamy wulgaryzmów należącej do zainteresowanego.

"Przepraszam" - spojrzenie acomnietoobchodzi.

I te biedne udręczone kobiety, te mamy, które są tak źle traktowane przez pracodawców, udręczone dusze wybierające pomiędzy macierzyństwem, a karierą, które dzisiaj 3 razy wjeżdżały we mnie z impetem wózkiem, bo mogą....

To właśnie Łódź. I nie ważne,  czy będziemy starali się być Europejską Stolicą Kultury, czy wszystkie odnogi Pietryny przestaną przypominać slumsy,a straż miejska zwiększy dwukrotnie swoje patrole. To nie patologia sprawia, że Łódź wygląda w ten sposób i nie patologia jest winna naszej opinii w Polsce. To my, wybitni studenci, panowie prezesi, elita społeczności, szlachta.... To my sprawiamy, że kultura w Łodzi jest takim samym abstraktem, jak znalezienie Wasabi w osiedlowym sklepie.

A teraz przepraszam, bo nie mam zamiaru obrażać wsi polskiej, która jest na dużo wyższym poziomie niż mieszkańcy Łodzi.

Żyjemy jak na wsi, pijemy jak na wsi, bluźnimy jak na wsi, rzygamy gdzie popadnie, pijemy gdzie popadnie, szczamy gdzie staniemy, zostawiamy po sobie smród, brud i ubóstwo, zachowujemy się w weekendy jak na remizowej zabawie, a później w poniedziałek otwieramy oczy, idziemy do pracy i zastanawiamy się skąd ten syf naokoło.


I jak powiedział Pazura w Ajlawiu:

Łódź, kurwa!

4 komentarze:

  1. Zgodnie z Twoim tokiem myślenia wydaje mi się, że Łódź jak była tak nie przestała być wsią. Ona się tylko nazywa "miastem". Mentalnie jednak wracamy do korzeni:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem tylko, czy nie jest to zbyt brutalne określenie. Pochodzę z małego miasteczka, otaczają mnie wsie,a ani razu nie spotkałam się tam z taka eskalacją nienawiści. Łódź mentalnie uważam za swoje miasto i zawsze wybielałam ja jak tylko mogłam... Pytanie czemu z jednej strony jesteśmy regionalnymi patriotami,z drugiej zachowujemy się jak banda dzikusów, z trzeciej natomiast staramy się to zmienić, niestety nie zaczynając od siebie?

    OdpowiedzUsuń
  3. E tam, za mocno ciśniesz Łodzi, dislike.

    OdpowiedzUsuń
  4. Możliwe. To moje dzisiejsze subiektywne odczucie. Ogólnie czasami ją lubię :)

    OdpowiedzUsuń