młodzi, piękni, narąbani


Utknęłam, tak pospolicie, bez możliwości ucieczki, zwyczajnie utknęłam.
Jakiś czas temu w jednym z bardziej hipsterkich barów/kawiarni/bóg-wie-czego  w Łodzi. 

Na przeciwko mnie z niewyobrażalnym zapałem pół_banan_pół_hipsterka zaczęła opowiadać o swojej pasji.

Nadmienię tylko, że moje określenie może być błędne, gdyż uzyskałam tylko jedną lekcję jak odróżnić banany od hipsterów. Mylą mi się jak błękit z lazurem, ale na całe szczęście obie te nacje są w fazie eksterminacji w moim otoczenia.

Dziecię z namaszczeniem opowiadało mi jakim jest świetnym fotografem, jak kocha swojego Nikona, że ma zamiar wystawiać swoje zdjęcia w NY, albo Los Angeles (przepraszam, nie do końca się wsłuchiwałam). Jej koleżanki będą sławnymi modelkami i cieszy się, że spotkała kogoś tak inteligentnego jak ja (?!). Opowiedziała mi także gdzie kupuje ciuchy i co jest modne, a co nie, z wyższością wskazując na ludzi naokoło nas. Udało mi się uciec dopiero po 1,5h...



Ta historia przypomniała mi się dzisiaj podczas pobytu na wernisażu koleżanki. Zastanawiałam się czy trzeba być hipsterem/bananem/nikoniarzem, żeby robić zdjęcia. I tu padnie długa kryptoreklama :)

Ewelina Ziarnik, Inka, (przepraszam dziecię, wiem że się delikatnie zdenerwujesz, ale uznałam, że jesteś osobą publiczną skoro masz już Page) moja serdeczna koleżanka, która od tygodnia prosi mnie, żebym pojechała na jej wernisaż.

Wczoraj, przypomniała mi o tym  w trakcie niewinnej alkoholizacji za pomocą facebookowego czatu... Niczym prawdziwe stare zgredy. Wiek ma swoje prawa i alkoholizacja internetowa jest jednym z nich.

Polonistka, świetna  reporterka uznająca, że nie potrafi robić zdjęć(!). Nie rozumiem, przecież tylko na jej zdjęciach wyglądam znośnie.. 

Jej przywitanie zwaliło mnie z nóg:

- No dobra, to teraz pokażę Ci zdjęcia, za 5 minut idziemy na piwo, nie wracaj dzisiaj do Łodzi - to bez sensu. Zaraz będzie ognisko z bębniarzami, na zadupiu bez nazwy ulicy, a rano jakoś się stamtąd wygrzebiemy. 

Nic o pasji, nic o modelkach, nic o wielkich planach. Just like that. I nawet bohemą nie można było tego nazwać, bo nie dość, że była trzeźwa to w dodatku czysta :)

W ramach zadośćuczynienia, iż musiałam przejechać taki kawał zrobiłam jej zdjęcia własnych zdjęć, a co! Trochę wstydu nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Bo kto wie... Może będę miała znaną koleżankę w NY i chrześnicy będzie co pokazywać :)

Kryptoreklama miała być: tu, tu klikamy, żeby zdjęcia zobaczyć

Mało zdjęć, bo menda nie ma czasu ich wrzucać, tłumacząc się kradzieżą kiepskiego internetu od sąsiadki. I fanów nie lubi, bo przeszkadzają jej w układaniu puzzli.

0 komentarze: