Odbywając ostatnio szereg rozmów kwalifikacyjnych zaczęłam się zastanawiać co się dzieje z dzisiejszymi absolwentami!?!?
30 kandydatów, 20 świeżo upieczonych studentów i mam ochotę przez dłuższą poderżnąć sobie żyły. Jak można uważać się za objawienie, cud, jedyne rozwiązanie dla problemów?! firmy. Eksperci, specjaliści, inteligenci, bogowie, którzy na chwilę zboczyli z wyznaczonej ścieżki! Naprawdę????
Doświadczenie: none (ewentualnie praktyki i też nie zawsze)
Umiejętności: "no przecież ma Pani wszystko opisane w CV" - autentyczna odpowiedź
Porażki życiowe: "co?"
Oczekiwanie finansowe: 4.000 - 6.000
Wymagania: praca zdalna
- "nie zna się Pani"
- "bo jestem zajebisty"
- "wiesz?! zwyczajnie nie chce mi się czasem przychodzić do pracy"
- "aaaaa, to ja nie dostanę samochodu?" - praca w siedzibie firmy....
i cytat dnia:
"ja w sumie nie chciałem iść do pracy, to bezsensu, nie chcę tak marnować sobie życia, ale rodzice mi kazali" - 28 lat!!
Zwątpiłam, zwyczajnie zwątpiłam.... Gdzie podziała się chęć pracy, realizacji, awansu? Gdzie się podziała jakakolwiek chęć do czegokolwiek? Ambicja? Realizm? Jakby wszyscy byli tak inteligentni i niezastąpieni to Polska byłaby drugą.... , nie będę zapeszać :)
I czemu na rozmowie rekrutacyjnej wchodzi do mnie student filologi polskiej witając się: "Joł, mała!"....
0 komentarze: