dieTy i kobieTy


- Schudłam?

Moja mama jak zwykle, raz w tygodniu zamieszkuje u mnie.

- Nie wiem...
- A jestem taka jak Gessler, czy jak ta z Przyjaciółek, no ta z kręconymi włosami?
- A jest jakaś różnica?

Diety, diety i jeszcze raz - diety. Odkąd pamiętam, moja mama zawsze była na diecie. Nie jest wybitnie otyłą osobą. Jest pokaźna to fakt, jest po czterdziestce, ma trójkę dzieci, wspaniałą osobowość i jest moją najlepszą przyjaciółką. Jeżeli kiedykolwiek będę biegała pijana, nago po Łodzi i namierzy mnie TVN24, to do niej pierwszej zadzwonię, bo wiem że uśmieje się jak nikt inny. Zadbana, ładna kobieta. Całe życie na diecie...

Po co? Rozumiem, że w wieku nastu lat przy presji społecznej oraz nieukształtowanej samoświadomości, chęć przystosowania się do społeczeństwa sprawia, że jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Nawet zagłodzić się na śmierć.

Życie jest krótkie! - tak przynajmniej mówią

Jest w nim masa kłopotów, problemów, rozczarowań, więc dlaczego ludzie dobrowolnie się głodzą?! Każdy ma inną osobowość, geny, kolor oczu, kolor włosów, rozmiar biustu, to dlaczego wszystkie dążymy do "idealnej" wagi?

- Żeby podobać się mężczyznom.
Przychodzą, odchodzą, zostają, wracają, uciekają, nie ma ich, są. To wszystko uzależnione jest od naszej wagi? To może tsunami też?

- Widział Pan to tsunami?
- Tak.
- To po moją żonę przyszło, bo przytyła 5 kg!

- Żeby znaleźć miłość życia.
Super! 2 lata chodzenia głodnym jak dzieci w Afryce i aplikowania sobie niezliczonej ilości chemii... A mi zawsze tłumaczono jakąś dziwną teorię o dwóch połówkach jabłka, czy innego owocu. Zresztą, to  nie moja dziedzina, więc nie będę się wypowiadać. Możliwe, że do znalezienia księcia na białym koniu nie tylko potrzebna jest wieża, smok i długi warkocz, ale także odpowiednia waga. Więc cóż odchudzamy się, co by nie wyskoczył i nie znalazł innej księżniczki!

- Żeby koleżanki były zazdrosne.
Coś czuję, że dużo większą zazdrość sprawiło by im patrzenie jak obżeramy się tabliczką czekolady, kiedy one głodują. Ale pola do zazdrości może sobie wybierać każdy dobrowolnie.

[Wtrącenie: I tu przestałam pisać, bo ktoś z domowników podwędził mi słoik Nutelli(!!!). Musiałam się wyżalić, bo niestety odnalazł się pusty.]

- Żeby czuć się ze sobą dobrze.
Tego nawet nie skomentuję. Czujemy się ze sobą dobrze, bo jesteśmy sobą, a nie przez to co pokazuje nam waga. Małe elektroniczne urządzonko ma nam mówić, czy jesteśmy z siebie zadowolone czy nie? Ja takie urządzenia, a nawet ludzi wystawiam zwyczajnie za drzwi.

Trzydzieści tysięcy sposobów na to jak być chudszą, raczej trzydzieści tysięcy sposobów jak być szczęśliwszą...A czy marząc o czekoladowym cieście jesteśmy szczęśliwe? Czy ważąc 10 kg mniej, będziemy żyć lepiej?

Oj zaczęło być feministycznie, przepraszam to z głodu i tęsknoty za zmarłą Nutellą.

I mam w dupie, że nie znajdę miłości życia, że poprawię samoocenę koleżankom i wagę mam w dupie też, a co! Może kiedyś nawet zmieści się tam dosłownie.

Będę jeść i jeść i jeść! I nie będę się katować ćwiczeniami, tylko po to by mieć "idealną" sylwetkę!

Można tańczyć, rozmawiać, śmiać się i płakać, skakać i uciekać, pić i uprawiać sex, kłócić się i godzić, tylko po co się głodzić?

Chyba, że całodniowe liczenie kalorii ma poprawić nasze zdolności matematyczne :)

Życzę smacznego znad zupy szczawiowej, smażonego okonia podanego z dodatkiem masła czosnkowego (!!!), szpinaku i tarty z truskawkami!

Moja najukochańsza rodzicielka w całej okazałości.

0 komentarze: