strachy pod łóżkiem

- Boże! Naprawdę źle wyglądasz! 
- Dzięki... 
- Sorry, ale aż się przestraszyłem. 
- Mało sypiam. 
- Mówiłem Ci, żebyś tyle nie pracowała. 
- Błąd. Tym razem to nie to... Mam strachy pod łóżkiem, a precyzując to przy. 
- Hahaha! 
- Ej, to nie jest śmieszne. Dorastam.



Jeżeli ktokolwiek uważa, że moje strachy pod łóżkiem są metaforą, alegorią lub innym wyczynem językoznawczym to się myli. Tak przejawia się u mnie dorastanie. Szał!

Większość osób (jak nie wszyscy) zasypiając marzy. Marzymy o ślubie, dzieciach, wygranej w totolotka, o końcu remontu mieszkania, o tym co powiedzielibyśmy szefowi, gdyby nie kredyt hipoteczny. Dopracowujemy każdy szczegół tego marzenia, a po pewnym czasie, gdy jest ono idealne, zwyczajnie zmieniamy je na inne. Inny jacht, już nie mieszkanie, a dom, już nie dziecko, a drużyna piłkarska.

Moje marzenia senne od lat zaczynają się tak samo. Dostaję magię. Pewnie w większości zasugerowałam się książkami fantasy, ale uważam też, że to najrozsądniejszy scenariusz.

Dostając magię można zmienić wszystko, przenieść się gdziekolwiek i liczby w totolotku także przestają mieć znaczenie. W mojej magii nie ma reguł. Jest wszystkim tym czym chce, żeby była. Niejednokrotnie przenosi mnie jako bohatera drugoplanowego do moich książek, okazjonalnie wymyśla lekarstwo na raka, a od czasu do czasu sprawia, że wszyscy ludzie znikają.

Marzenie zaczyna się zwyczajnie, jak w każdej powieści fantasy. Raptem zjawia się ktoś, kto oznajmia mi, że dostaję magię na 1 dzień. Ewentualnie pyta się, czy chcę dysponować taką mocą. Czasami nawet odmawiam!!!

I wszystko byłoby w porządku i super i słitaśnie i inne achyiochy, gdyby nie logika dorosłości.

Jakieś 2 tygodnie temu zjawianie się zastąpiło przyjście lub pojawienia się w danym pomieszczeniu. Zaczęłam się zastanawiać gdzie dokładnie napotkam istotę z magią. I trach! Logika dorosłości odebrała mi sen!

Dopóki widzimy przed oczami rastafarianina pukającego do Waszych drzwi z tekstem "chcesz magię?" wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przechodzą też Świadkowie Jehowy, ładne kobiety, ale chwila...

Przeważnie taką magię daje mężczyzna ubrany w jakieś ciemne szaty, nie puka (chociaż widok takiego jegomościa u drzwi też zapiera dech w piersiach), tylko pojawia się na chwilę przed zaśnięciem. Przynajmniej dla mnie jest to najlogiczniejszy scenariusz.

Wtedy właśnie przestaje się to wydawać takie słodkie. Wyobraźcie sobie, że zasypiacie. Jedno mrugnięcie, drugie mrugnięcie, trzecie mrugnięcie, "chcesz magię?", czwarte mrugnięcie, a jegomość dalej tam stoi. W dodatku blokując wszystkie drogi ucieczki. Logika u pseudodorosłych nie traktuje już pana w ciemnej szacie jak zrządzenie losu, przewodnika w nadchodzącej podróży, a jak psychola, który gdzieś za szatą ukrywa siekierę.

Tak oto z wiekiem, zamiast pozbyć się strachów pod łóżkiem, dorobiłam się prywatnego Hannibala Lectera. 

Epilog:

Jeżeli uważasz, ze ten tekst był o strachu - mylisz się. Od dawna spotykam się ze stwierdzeniem, że książki fantasy to strata czasu. Na powyższym przykładzie przepięknie widać, że rozwijają one u ludzi wyobraźnie do tego stopnia, że dorosła osoba może nabawić się stanów lękowych.

Niejednokrotnie nie stworzyłabym żadnej kreacji, nie rozwiązała problemu klienta, gdyby nie smoki, luksyn lub runy. Ukazując świat z innej perspektywy, świat, który możemy nagiąć dowolnie do własnych potrzeb, odciągają nas od sztampowych rozwiązań.

Ostatnio ktoś zapytał mnie jak być bardziej kreatywny i uznałam, że to właśnie jest idealna odpowiedź.

Czytaj książki! W szczególności fantasy! Siedzenie tydzień nad projektem nie jest ani tak efektywne, ani tak przyjemne :)

0 komentarze: