...zakochać się w iPhone 8

Kupuję eski.

Tych bez s zawsze się bałam. Apple przy nowych iPhone'ach sprawiał wrażenie, że wypuszcza na rynek lepszą wersję beta tylko po to, aby użytkownicy powiedzieli mu jakie wady powinien usunąć. Później pojawiało się magiczne s. Utknęłam więc z moją całkiem fajną Szósteczką i cierpliwie czekam.

Nie jestem wyznawcą. Lubię ładne rzeczy, a design firmy mi odpowiada. Dodatkowo sprzęty trzymają cenę lepiej niż inne na rynku. Tyle z zalet. Są ładne, drogie i po 3 latach ktoś je ode mnie kupi. Nie muszę ich wyrzucać na śmietnik.

Tu jednak nie o tym. Przebierając nóżkami w oczekiwaniu na wytęsknioną zmianę naczytałam się artykułów dotyczących parametrów technicznych nieochrzczonego jeszcze Iphone'a. O technologi 3D, przewidywanym procesorze, wygiętych rogach, ekranie z boku i wielu innych, które szczerze mówiąc średnio mnie interesują.


kradzione z www.itechpost.com - fajnie to zrobili 


Magia Steve'a Jobsa polegała (oprócz oczywistej umiejętności robienia szoł - dziś nazywamy to wytwarzaniem potrzeby) na genialnym połączeniu niesamowitego designu z użytecznością dedykowaną dla przeciętnego klienta. Nie okłamujmy się, klient Apple nie jest użytkownikiem wyższego rzędu o niewiarygodnych wymaganiach. iOS skrzętnie blokuje mu wszystkie te zachcianki, w zamian ofiarując 'myślenie'. Intuicyjność -  najprawdopodobniej Jobs dążył do tego, aby w przyszłości system powiedział mi kiedy mam kupić papier toaletowy, a przy rozładowaniu telefonu miałam dostawać ataku paniki.

Dziś. Dzięki narzuceniu kierunku rozwoju dla całej branży oraz szybkiej implikacji aplikacji mobilnych funkcje, które proponuje Apple są ogólnie dostępne dla klienta niekoniecznie związanego z ich sprzętem. W dodatku niejednokrotnie tańsze i niejednokrotnie lepsze, a to co miało być fundamentem firmy, stało się rynkiem samym w sobie.

I Apple się pogubiło. Zamiast powrócić do wyznaczania trendów, goni za nimi ledwo zipiąc i stara się wszystkie nowinki konkurencji wprowadzić JUŻ. Prawdopodobnie nie widząc innych możliwości.

A gdyby tak zgodnie z maksymą... Think different.

Przy tak szybkim rozwoju technologii, w perspektywie 5 lat, wszyscy będą posiadali:
- i zakrzywione i proste wyświetlacze
- i mniejsze i większe średnice ekranu
- integracje z TV, czajnikiem, lodówką, prostownicą (o tym marzę! nie spalę wtedy domu)
- genialny procesor
- niemalże wbudowaną lustrzankę (producenta można sobie wybrać)
- super baterię (wiem, nie umieją w baterie)
- bezprzewodowe ładowanie, słuchwki i coś tam, na co jeszcze wpadną
- można tak wymieniać bez końca.

A zaczęło się od białych słuchawek. Bo były ładne. Widoczne. Na pierwszy rzut oka mówiły jaki masz sprzęt. Jobs zabawił się klasą aspirującą, która za pomocą głupich, białych słuchawek chciała udowodnić światu, że należy jednak do elity. Tyle. Ludzie chcieli pokazać, że stać ich na drogie, ładne rzeczy, które są przy okazji funkcjonalne.


Design. Tutaj właśnie pojawia się problem. Z Piąteczką mentalnie nie mogłam się rozstać długo, bo najzwyczajniej w świecie kochałam ten telefon. Jedyną jego wadą była za mała pamięć, czego nie udało mi się zaakceptować. Nawet zastanawiałam się nad zmianą marki, pomimo późniejszych kłopotów z integracją innych domowych urządzeń. Tak brzydka i pospolita wydawała mi się Szóstka. To samo zresztą dotyczy Siódemki. Już nie pożądam, nie patrzę z zazdrością, ciężko mi zresztą je nawet odróżnić. Najsmutniejsze w tym wszystkich jest to, że nawet przy zakrzywionych rogach następny produkt Apple niestety nie wywoła efektu ŁAŁ.

Gdyby tak... oczywiście dalej drążąc te wszystkie ciekawe i niezbędne w codziennym użytkowaniu technologie jak 3D, powrócić troszkę do dbałości o design i dać klientowi ograniczony (jak to Apple ma w zwyczaju) wybór. I niby wszystko już było, i niby nic nas nie zaskoczy, i telefony będą przezroczyste* tak jak te w filmach.

*Współczuję wtedy kobietom. Nie wyobrażam sobie odnalezienia tego badziewia w torebce. Poważnie.

I zanim nadejdą te nowe, lepsze czasy. Chciałabym dostać iPhona 8, który gdy po raz pierwszy wyjmę go z opakowania zaczyna się świecić na kolor czarny, a Siri mówi mi, że to MÓJ nowy iPhone i pyta MNIE jaki ma mieć kolor. 

Wyobraższ sobie przejście z głębokiej czerni przez 4 wybrane kolory za pomocą swipe left, gdzie za każdym razem widzisz napis 'choose me' i dopiero po takim wyborze, który nie może ulec zmianie, masz obudowę w kolorze, który to TY wybrałeś. Litą. Nie wyświetlacz. I dopiero możesz przejść do konfiguracji. Wtedy to jest naprawdę MÓJ telefon. 


Personalizacja, czyli moim marzeniem jest.

Patrząc na powolną stratę pozycji lidera na rynku firmy, która tak wiele możliwości przed tymże rynkiem otworzyła, zastanawia mnie jeszcz tylko, czemu Siri co niedziela nie chce MNIE zapytać, czy ustawić MI budzik na poniedziałek.

Tyle. As simple as that.

Gdybym w zaciszu domowego ogniska mogła nacieszyć się  tym najtrudniejszym dla kobiety wyborem, jakim jest kolor jej telefonu, a system pamiętał o tym, żebym nastawiła budzik, to na przypomnienie o papierze toaletowym mogłabym czekać przez następne 10 lat.


Post udostępniony przez Natasza Janczewska (@nataszajanczewska)

1 komentarz: