interviewing: Ukrainian-Russian war

Gdzieś. W czarnej dupie.
ostatnia relacja z wyprawy
polecam: autostopem przez Ukrainę oraz wojny niet.

Noc. Skrzyżowanie ulicy Sowieckiej z ulicą Stalina. Po środku ogromny pomnik Lenina. Wieś. Wszędzie Ukraińskie flagi. Na domach, na słupach, na płotach, na każdym drzewie w lesie. Namalowane, wiszące, leżące. Jakaś babuszka daje nam jabłek, ogórków i wody, gdy dowiaduje się, że pieszkom idziemy na Odessę. Przyprowadza syna i wnuczkę, żeby dziecko mogło zrobić sobie z nami zdjęcie.

Idziemy. Ciemno. Las, wioska, las, wioska... Jeden czołg, drugi czołg, dwa autokary z wojskiem. Przestałam liczyć. Plecak wojskowy zaczyna mi poważnie ciążyć. Zginiemy tu - tylko to chodzi mi po głowie. Idziemy. Noc. Nic nie jedzie.  

Witamy na Wschodzie. Światła. Samochód. Wyciągam rękę. Po 4h ktoś się zatrzymał. Biegniemy. Uratował nas!


.MISZA.

- To Wy nie jesteście uciekinierami z Doniecka? Zobaczyłem plecak, więc się zatrzymałem. Myślałem, że rodacy. Ja? Ja z Doniecka jadę. Z warzywami. Z synem się spotkam w Charkowie. Tak strasznie się o nas martwi. Gdzie wyście zaszli, duraki! Przecież tutaj nic nie ma! Każdy o nich zapomniał... Ja separatystą jestem.

- Separatystą?

- Na nas wszystkich tak mówią. Czy Donieck, czy Ługańsk - dla Europy my wszyscy separatyści (śmiech).

- Dlaczego to takie śmieszne?

- Wiesz dziewczynko co to jednorożec?

- Wiem.

- No właśnie! Każdy wie! Każda mała dziewczynka wie i chce takiego. To jak z Europą. Oni też wiedzą co to jednorożce tylko złapać żadnego nie potrafią. A tam ludzie giną. Separatyści... to niby, że co? Że mój sąsiad chciał do Rosji i zaczyna do mnie strzelać? A później gdzieś w barze łapie kolejnych mu podobnych i walczą? Ja się tylko pytam jak on zdobywa broń i czołgi i dowódców i rosyjskie mundury i co? I bazuki przez internet pokupowali? U nas jest regularna armia Rosyjska. Taka zdyscyplinowana. Porządna. Nie dali im wejść na Mariupol to wyrżnęli wioskę. Nie wystrzelali. Wyrżnęli. Byłem. Widziałem. Wyobrażasz sobie, żeby zwykły człowiek mógł poderżnąć gardło 250 osobom? Separatyści... dobre sobie!

- A Pan? Gdzie Pan chciałby mieszkać?

- W Doniecku.

- Ale w Rosji? Na Ukrainie?

- To przecież nie ważne! Ważne, żeby brat do brata nie strzelał. Przecież my byliśmy Rosją! Ja chciałbym, żeby moja żona była bezpieczna jak wyjeżdżam, żebym nie dostała kulki na ulicy, żeby emerytury i pensje były wypłacane.

- Nie są?

- Ależ skąd! Jak wyjadę i sprzedam warzywa to mamy za co żyć, a zresztą tam pieniądze już nie działają. Każdy sobie pomaga. Mieszkamy po trzy, cztery rodziny w mieszkaniu, bo jak to tak brata bez dachu nad głową zostawić? A budynki wyburzone...

- To czego Wam potrzeba? Leków? Jedzenia?

- Och! Zrozumienia. My dajemy radę. W Polsce też walczyłem. W wojsku. Wygadać się musimy. Nie do kamer, nie do mikrofonów, tak zwyczajnie z ludźmi pogoworim. Żeby wysłuchali, zrozumieli, pokiwali głowami. Teraz już tam nikogo nie ma. Siedzą pismaki bezpiecznie w Kijowie i tam piszą te swoje informacje.

- W Kijowie też ich nie ma.

- No widzisz, już o nas zapomnieli.

- A flagi? Te na drzewach?

- To po to, żeby Rosja wiedziała, że wioska jest jednością. Że nie dadzą rady wrzucić tu żadnych separatystów. To nie działa.

- Udaje im się? Tych separatystów?

- Separatystów to niet, ale nasi tu wtedy dają czadu. Przychodzi wojsko ukraińskie i robią nabór. Z tych najbliższych wiosek. Chłopców piętnastoletnich  zabierają matkom. Ale u Rosjan też tacy walczą. Wojna. Bo widzisz, oni nie z nami walczą. Z Kijowem walczą. Z Europą walczą. To tym w Kijowie zależy, żeby nas utrzymać. A nam? Podatki i tak trzeba płacić czy tu, czy tam. Nieważne gdzie. Ważne, żeby nie zabijali.


.SIERIOŻA

Rynek. 20 km od Mariupolu. Nie taki rynek, że centru. Ani wiejski taki. Olbrzymi parking dla TIR'ów, gdzie produkty kupujesz prosto spod plandeki.

- Bo widzisz ja jestem Rosjaninem i dumnym dziadkiem, on jest Ukraińcem z Kijowa, a on o ten tam, na Krymie mieszka. Wszyscy jesteśmy braćmi.

- On chyba nie lubi rozmawiać.

- A co tu lubić. Inne poglądy mamy, więc się nie odzywa. U nich na Krymie żadnych walk nie było.

- A po co walczyć?! Nas przynajmniej nie zabijali. Posty postawili i tyle. Mamy nowe paszporty i święty spokój. Nawet wojska u nas zbytnio nie widać.

- Widzisz? Tak się kłócimy. Ale wódka wszystko załatwi.

- Bo mówisz, że to źle. Że zdradziliśmy. I co z tego, że jesteśmy w Rosji?! Nikt nas nie podbił! Krym jaki był taki jest. Żadnych walk. Zobacz, popatrz, aż się trzęsie. Ja wiem. On się o rodzinę boi. Też się baliśmy i już po strachu.

- Ale oni dalej na Odessę idą!

Zostałam wykluczona z dyskusji.

- To niech idą! Chcesz zginąć za nowo powstały kraj, którego tak naprawdę nigdy nie było?!

- Chcę!

- Bo z Kijowa jesteś. Nie rozumiesz! Nie celowali do Ciebie. Ja nie jestem bojownikiem, wojskowy, zabijakom. 
Ja, kurwa, jestem zwykłym człowiekiem!

mój ukochany autostopowy brudnopis
Epilog:
Do tego tekstu zbierałam się długo, nawet bardzo długo. Nie dlatego, że chciałam go dopieścić, sprawić, żeby był idealny. Miał być rzetelny. Myślałam, że jeżeli odczekam wystarczającą ilość czasu to moje emocje ostygną i napiszę relację bez zbędnych dramatów. Nie udało się. Trudno. Tak wyszło. Dzisiaj pogodziłam się z tym, że nie dam rady. Byłabym kiepskim korespondentem wojennym. Przepraszam wszystkich, którym nie odpowiedziałam na maile i mam nadzieję, że zamieściłam już wszystkie odpowiedzi na Wasze pytania. Tymczasem najwyższa pora pożegnać wpisy o Ukrainie.

Pod spodem umieszczam jeszcze listę niezbędnych rzeczy w podróży autostopem, o której zapomniałam w poprzednich postach. Mam nadzieję, że Wam się przyda.

0 komentarze: