wojny niet.

Jedna wódka... Druga wódka... Trzecia wódka
O wojnie nie można rozmawiać na trzeźwo.



- A w Polsce?
- Co w Polsce?
- No jak wróciłaś?
- Przestań. Śmiech na sali. Wchodzę na śniadanie do warszawskiego KFC i oglądam wiadomości... A tam Afganistan... Rozumiesz, kurwa Afganistan! Siedzę, patrzę i nie wierzę. Nic. Zupełnie nic w porannych informacjach. A tuż, tuż giną ludzie.
- Tam też.
- Ale tam jest wojna! To znaczy wszyscy wiedzą, że tam jest wojna. A tu tylko ruchy separatystyczne. Wchodzę do przedziału, a nasz wojskowy bluźni, że mu pociąg nie przyjechał i spóźnił się na strzelnicę i zastanawiam się co ja tutaj robię. Wiesz sprawdziłam ile zostało mi pieniędzy na koncie i chciałam wracać. Teraz, tu, zaraz. Taka brudna, zmęczona, głodna, po 16h podróży, jedyne co chciałam zrobić to wsiąść w cokolwiek i tam wrócić, jak najdalej od tej znieczulicy.


 u nas wojny nie ma. 

Z tym stwierdzeniem spotkałam się jeszcze przed przekroczeniem granicy. Jak to u Was wojny nie ma? Nie rozumiałam. Pierwszy raz o rozruchach usłyszałam w drodze do Przemyśla. Wiózł nas polski wojskowy.

- Zawracajcie! Tam jest wojna domowa. Nie ma się co  pchać.

Pojechałam. Jak jakiś pieprzony bohater pojechałam. Pomóc pojechałam. Wiedząc wszystko o zagrożeniu. Zdając sobie sprawę, że należy być maksymalnie ostrożnym. I gówno nie wiedziałam.

Pod Lwowem mieliśmy być 3 dnia podróży. Pierwszą noc chcieliśmy spędzić jeszcze w Polsce, przemyśleć, może nawet zrezygnować... Byliśmy przerażeni. W Przemyślu znalazł nas ukraiński woziciel i już nie było odwrotu. Samochód osobowy na papierach TIR'a przewiózł nas po 6h przez granicę (notabene na granicy był przez nas pchany) i zawiózł prosto pod Lwów. Pan prawie nie posikał się ze szczęście, gdy okazało się, że znalazł Polaków. Wręczył nam wszystkie papiery. Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy jest to moja pierwsza próba przemytu. Nie była.

- A Wy gdzie się pchacie? Spierdalać z powrotem! I poważnie z nim chcecie jechać? Z nim? Tyle samochodów dookoła! Znaleźć Wam coś innego? Wiecie, że przez Was musimy go przepuścić?! Kurwa, oni tam ze sobą walczą, idioci!

Celnicy nie byli zachwyceni naszym pomysłem.


U nas wojny nie ma... Bo nie ma. Na zachodzie wojny nie ma. Na Ukrainie wojny nie ma. Czemu nie ma?

- A niby czym jest Ukraina? Kto tam walczy? Wojsko sobie powysyłali, duraki. Gdzie to wojsko niby? Na kogo to wojsko? Czym jest Ukraina ja się Was pytam? Przecież to było Polskie, to Rosyjskie, to Gruzińskie. Wymyślili sobie wolną Ukrainę. A tam, kurwa brat brata zabija! Moja siostra mieszka w Moskwie, ja tutaj i jaka jest niby nasz rodzina? Rosyjska? Ukraińska? Zresztą nie ważne. Kurwa, nie! Ważne! To jest tragedia! Nie Ukraińska tragedia. Nasza tragedia. Wiecie jak ona się o mnie martwi? Widzieliście Wy kiedyś śmierć człowieka? Wiecie jakie to przeżycie?
- Widzieliśmy. Tutaj widzieliśmy...

Cisza.

- Widzicie ten pocisk? Jeden jest ten pocisk... Zawsze jak koło niego przejeżdżam to zastanawiam się na kogo on powinien być (mowa o pomniku stworzym z pocisku rakietowego na trasie Lwów - Kijów). Sam nie wiem. Na Putina? Na Dumę? Czy na naszych duraków w Kijowie? Trzy takie powinny być. Trzy... Wtedy nauczyłbym się je uzbrajać.   


 kijów. 

- Where are you from? - zapytał metalowiec przed punktem widokowym w dzielnicy artystów.

Urodzony w Rosji. Do 13 roku życia mieszkający na Ukrainie. Obywatel Stanów Zjednoczonych z Kansas. Pokazał nam wszystkie zdjęcia, wszystkie informacje wypuszczane w USA.

- Ja nie wiem. Przyjeżdżam tutaj i cisza. O! To tutaj widzisz? Tak wyglądają budynki. Brat mi przesłał. Dwóch ich tutaj zostało. Tuż przy granicy wojny. Przyjechałem dopóki jeszcze można. Próbuję ich namówić do tego, żeby wrócili ze mną do USA. Nie chcą. Rodzice są przerażeni. Niby Europa, niby blisko, a Wy tutaj nic nie wiecie.

Plac Wolności w Kijowie jest zastawiony zdjęciami. Jedne ukazują Majdan, ale zdecydowana większość próbuje nam udowodnić, że Rosja... Rosyjskie dokumenty znalezione na granicy, rosyjscy obywatele w przechwyconym czołgu, rosyjskie rakiety, rosyjskie broń, rosyjskie rozkazy... A pod nim brzmi muzyka. Łupanka jak na naszych wiejskich dyskotekach. Pod nim umieszczona jest jedyna otwarta sobotnia dyskoteka w stolicy Ukrainy. Na ulicach pusto. U nas wojny niet.






- Jezu, ile policji. 
- Patrz i wojsko jest! 
- Może gdzieś zboczyliśmy, sprawdź jeszcze raz na mapie.
Morze ludzi. Morze policji. Kordony wojska. Wszędzie rozwieszone zdjęcia ludzkich twarzy.

- Widzieliście go?
...
Płaczą...


Cały parlament otoczony jest policyjnym kordonem. Podwójnym. Bez pał. Bez tarcz.

Podchodzą ludzie. Podchodzą kombatanci. Pytają o rozkazy. Dostają odpowiedź. Nikt ich nie przegania, nie grozi, nie odpędza. Jakaś dziennikarka prosi o zdjęcie kordonu z flagą Ukrainy. Zostaje poproszona o przyniesienie flagi. Oni dostają herbatę, kanapki. Przed nimi sterta opon.




- Patrz polska flaga! może się czegoś dowiemy!

- Przepraszam, wylądowaliśmy pod Parlamentem przypadkiem. Możecie nam powiedzieć co się tutaj dzieje?

- Tak. Tak. - odpowiedziała siksa wpatrując się mglistym wzrokiem w kolesia, który obiektyw aparatu miał dłuższy niż kałasznikow.
- Przepraszam...
- No głosowanie jest. Doniec, Ługańska. Autonomia. Nie wiecie?



Nie wiedzieliśmy. 
Odchodząc usłyszałam tylko...

- Patrz misiu jakie mamy szczęście!!! Sensacja! Nie dość, że fundacja (nazwy nie dosłyszałam) wysłała nas z chlebem do Doniecka, to jeszcze taka jazda pod Parlamentem! Będzie co opowiadać w Polsce (heheszki).
 


Skurwysyny. Zajebiste szczęście. Szczęście, że ludzie ginął.





Zapłonęły opony. Popłynęły łzy. 
- Wiecie, teraz jak już mają autonomię to chłopcy zginęli na darmo...


Ugasili płomienie. Wściekła na fundację hańbiącą polską flagę, zobaczyłam uśmiechniętych mieszkańców Ukrainy pozujących na tle pogorzeliska.
U nas wojny nie ma. Kombatanci odjechali na wózkach.







Epilog:
Myślałam, że wojnę uda mi się zmieścić w jednym pamiętnikowym wpisie. Nie udało się. Wiem, że nie odpowiedziałam na wszystkie Wasze pytania i pewnie jeszcze trochę to zajmie. Poddałam się po wypaleniu całej paczki papierosów. Myślę, że niestety jeszcze minie trochę czasu zanim na stronie pojawi się relacja ze wschodniej Ukrainy. Proszę o cierpliwość. 

0 komentarze: