złe gorszego początki



- Ej, a czemu Natasza?
- Bo nie Olimpia.
- Super. Pogadaliśmy sobie.
- Artur, poważnie. Takie samo pytanie zadałam mojej rodzicielce, kiedy miałam 6 lat. Oczekiwałam chyba jakiejś bajecznej historii z bocianem w tle. Dostałam taką odpowiedź, jaką udzieliłam Tobie. Mama siedziała nad jeziorem Skrzyneckim z papierosem w lewej i piwem EB w prawej dłoni, a gdzieś przy grillu ojciec grał "Nie płacz Ewka".

- Bo nie Olimpia, kochanie.
- A czemu Olimpia?
- Skarbuś, to świetna impreza była. Mamusia mieszkała w Balbinie, tatuś nie studiował, a ciocia organizowała imprezę w akademiku Olimp. Kiedyś Ci nawet okna pokoju pokażę.W Olimpie był też taki chłopczyk o tym samym imieniu i uznałam, że to urocze.

- I pokazała. Takiej siary jak wtedy na Lumumbowie to dawno nie przeżyłam. Zdjęcia z koleżankami robiły nawet pod obecną Palmą.
- A tak na poważnie?
- Artur, poważnie. Nigdy nie sądziłam, że podstawowy tekst dowcipów będzie użyty przy definicji mojego poczęcia. Tego samego dnia, kiedy robiłam im zdjęcia na Lumumbowie dostałam zakaz imprezowania w Olimpie, dowiedziałam się wszystkiego o raczkujących wyścigach "małych studentów" organizowanych przez tatusiów, kiedy mamy były na zajęciach. Aaaa i jeszcze jak się wysyłało "sms" do chłopaków z medyka.

- Sms? W latach 80'?
- W słoneczne dni pisały wiadomości na lustrach i odbijały je na ścianach pokojów przyszłych lekarzy.
- Ty, impreza imprezą, ale prezerwatywy to chyba wtedy były?
- Tatuś miał jedno jądro i potwierdzenie na papierku, że jest bezpłodny.

Wybuch śmiechu trwał co najmniej 15 minut.

- Tak teraz sobie o tym myślę... Ja w takim razie, Twoją drogą dedukcji powinienem się nazywać Fiat 126p.

Z pozdrowieniami dla starej gwardii, która taka święta i dobrze ułożona wcale nie była.



0 komentarze: