Singiel singla pogania


- Będą w Twoim wieku miałam już męża i roczne dziecko. -  zaszczebiotała moja rodzicielka przy drugiej butelce wina.
- To wypijmy za to, że ja nie mam!

Cała ideologia nie sprowadza się jednak do wcześniej znanego staropanieństwa, a sposobu postrzegania świata. Robiąc mały research pośród znajomych zauważyła, że nie są to osoby nie wierzące w miłość, negujące jej dobre strony lecz  tak jak w innych aspektach współczesnego życia  i dbają  o swój czas i wygodę.

- Mam za dużo swoich problemów, żeby zajmować się problemami innej osoby. - lat 25

- I naprawdę wyobrażasz sobie, że w tym momencie, styrany po pracy miałbym wrócić do domu i odpowiadać na pytanie: "Co tam u Ciebie?", a co gorsza słuchać tego, co druga strona ma do powiedzenia? - lat 21

- Janczewska, przecież wszystko wtedy należy planować. Zakupy, kino, podróż..., a tak wsiadam do samochodu  i zwyczajnie o 2.00 w nocy wyjeżdżam z Wami nad jezioro. Bez stresu i tłumaczenia. - lat 30

- Dobrze, to teraz to przelicz. Załóżmy, że jesteś z kimś. Ile razy dziennie Cię denerwuje, ile awantur, niepoukładanych ciuchów, łyżeczek nie w tym miejscu musisz przeżyć? I jasne są chwile szczęścia. Miłe, romantyczne wieczory. Masz się do kogo przytulić w nocy. A ile razy osoba, która śpi obok Ciebie drażni Cię chrapaniem, wierceniem, chęcią przeczytania książki. To nie dla mnie. Ludzie to lubią,  mnie to męczy. - lat 35

Faktycznie jest bardzo duża różnica pomiędzy byciem samym, a samotnością. Nie są samotni. Są sami z wyboru. Ostatnio obliczyłam, że w moim własnym mieszkaniu byłam sama jakieś 4 miesiące temu. Kino, spacer, rower, rolki, wyjazdy, imprezy zawsze stadnie. 

- Córa, ale musisz zacząć kogoś szukać. Inaczej na starość będziesz sama. Skończą się znajomi, założą rodziny, nie będą mieli dla Ciebie czasu.

A mnie nie przeraża wizja 15 kotów i 4 psów w domu w wieku 80 lat. Przeraża mnie osoba, którą muszę się zajmować, walczyć o pilota, która za każdym razem odkłada łyżeczkę od herbaty nie na to miejsce.

Epilog: Po kilku miesiącach od rozmowy z rodzicielką, udostępniłam jej mieszkanie na spotkanie z moją ulubioną ciotką. Stara Panna z wyboru, zawsze traktowana jako świetna koleżanka. Jeszcze 10 lat temu wszystkie znajome jej współczuły, żałowały, próbowały znaleźć męża... Komentarz, który otrzymałam po tygodniowej wizycie był bezcenny.


- Wiesz co? Pojebało Nas za młodu. Powinniśmy jeździć, zwiedzać, popełniać błędy, a nie zakładać rodziny. 

- A czemu jesteś jeszcze w Łodzi? - zapytałam zdziwiona, po tego typu deklaracji wypowiedzianej w drzwiach wejściowych.

- Nie chce mi się wracać. Wejdę, oblezą mnie. Trzeba posprzątać, porozmawiać, zainteresować się dziećmi. Zostanę jeszcze trochę, ok?  Wiesz, zazdroszczę jej.... teraz pojechała do SPA.

4 komentarze:

  1. Twoja mama nie do końca chyba przemyślała swoją wypowiedź. Gdyby za młodu „jeździła, zwiedzała, a nie zakładała rodzinę” to nie miałaby Ciebie. Chyba nie chciałaby tego zamienić na SPA?;)
    Co do cioci i bycia singlem… Żyć wygodnie i być zadowolonym nie jest tożsame z byciem szczęśliwym… Cioci i singlom dedykuje piosenkę Renaty Przemyk „Jakby nie miało być” (…lepiej stracić niż nigdy nie mieć nic).
    http://www.youtube.com/watch?v=zDD4ELz2ZDY

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że była to wypowiedź pod wpływem emocji i tęsknoty za utraconymi latami. Nie żałuje założenia rodziny, zastanawia się jedynie, czy nie zrobiła tego za wcześnie.

    Z drugą częścią natomiast się nie zgodzę. Jestem singlem, żyję wygodnie, jestem zadowolona, a przede wszystkim jestem szczęśliwa. Nie zawsze szczęście musi być utożsamiane z miłością i z dziećmi. Czasami szczęście to spojrzenie w przeszłość i zrozumienie, że dokładnie tak chciałam żyć. Jednych uszczęśliwia poświęcanie się dla innych, innych uszczęśliwia bycie 100% egoistą. Definicja szczęścia zależy od charakteru człowieka. Już dawno nauczyliśmy się, że prawdy ogólne nie zawsze są adekwatne do jednostek, a taką prawdą jest "miłość" i "rodzina".

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest różnica miedzy kochać, a być kochanym. W pierwszym przypadku odczuwamy coś bardzo intensywnego, czasem destrukcyjnego, ale odczuwamy. W drugim zaspokajamy jedynie swoje potrzeby. Trudno jednak jedzenie czy oddychanie nazwać szczęściem. Procesy życiowe czy czynności fizjologiczne trudno porównać do uczucia, gdy coś robimy dla ukochanej osoby. Emocje z tym związane różnią nas od świata zwierząt. Szczęście to nie znaczy mieć coś, tylko kogoś. Kochać to dawać, a najmocniej kochać ,to kochać bardziej niż siebie.
    Ja oczywiście nie jestem autorytetem, ale nawet prekursorka wyzwolenia kobiet George Sand pisała: „Jedno jest w życiu szczęście - kochać i być kochanym.”
    Wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie problem singli to też problem stosunku rodziców do siebie i dzieci. Z braku czasu, wygody, lub innych przyczyn skupiają się na dawaniu miłości jedynie nam ucząc nas „miłości” egoistycznej, tylko do nas, a przecież powinniśmy się uczyć miłości od relacji ojciec-matka… Jak mamy umieć kochać kogoś, prócz nas samych skoro nie mamy wzorców?
    Instynkt. Małe dzieci też siebie nie zabijają, chociaż nie wiedzą, że to złe, karalne.:)
    Czują. ;)

    Życzę szczęścia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I właśnie tu się gdzieś rozmijamy. Kocham i jestem kochana. Odczuwam. Mam przecudowną rodzinę i zawsze wiedziałam, że mogę liczyć na pełne wsparcie. Bycie singlem nie jest moim problemem. Nie odczuwam braku miłości i mam komu tą miłość przekazywać. Właśnie dlatego nikogo nie potrzebuję i z nikim nie chcę się wiązać. Nie szukam natarczywie uczucia, bo jest ono wszędzie naokoło mnie. Zarówno pośród rodziny jak i przyjaciół. Wiem, że mam niewyobrażalne szczęście i doceniam je na każdym kroku.

    Co nie zmienia faktu, że uwielbiam dyskusję, z których mogę się czegoś nauczyć :)

    OdpowiedzUsuń